Z perspektywy upływu czterech lat od tąpniecia światowych finansów (IX 2008), obserwujemy zmagania irlandzkiego rządu i mieszkańców Irlandii z kryzysem. Porównania do depresji lat 30-tych lub ubogich lat 80-tych ubiegłego wieku nie są w Irlandii na porządku dziennym, gdyż dla wielu osób znacznie mijają się z prawdą.
Zacznijmy od samego początku.
Irlandia dla wielu osób jawiła się jako kraj miodem płynący. A jeśli ktoś dołożył do tego ciężką pracę – na efekty nie musiał długo czekać.
W Irlandii jest łatwiej
Dobra praca lub tzw. socjal warunkowały wszystko. I do tego byli i nadal są przyzwyczajeni Irlandczycy. Stać ich było na bardzo dużo, a jeśli nie – to byłoby już niebawem. Taką swobodę w planowaniu wydatków i pozyskiwaniu na nie grosza gwarantowały banki. Oczywiście nie są one instytucjami charytatywnymi, miały w tym swój finansowy cel.
Zatem kupno samochodu? Żaden problem, nawet bez zaświadczenia z firmy.
Dom – jakoś się tak poprowadzi finanse, by nawet najbiedniejszą rodzinę stać było na własne cztery kąty. Dochodziło do paradoksów, że kupujący nie musieli mieć żadnego wkladu własnego przy zakupie domu. 100% środków na zakup domu wykładał bank, czasem nawet dorzucał 5–10 % więcej.
Ceny nieruchomości rosły niczym na drożdżach. Dom zakupiony w 2003 r. w Dublinie za €300,000, w 2006 r. osiągał wartość €500,000. Oprócz tego sponsorowanie zakupu domów dla osób gorzej uposażonych w ramach tzw. Affordable Housing w Irlandii przyczyniło się do tego, że praktycznie każdy chętny mógł postarać się o własną nieruchomość.
Czas kryzysu
Nagle przyszedł 15 września 2008. Krach. Rozbuchana konsumpcja, a co za tym szło – rozdmuchany balon kredytowy na nią pekł, a potem, już niczym klocki domina się posypało… Utrata pracy wiązała się z niewydolnoscią finansową. Brak pieniędzy na raty kredytów, spłatę kart kredytowych, zwykłe zakupy.
Brak pieniędzy na zakupy? Niemożliwe. Jeść w końcu trzeba, a że czasem w nadmiarze? Ubrania, buty, kosmetyki. Jakoś trzeba sobie rekompensować ten smutny żywot.
Nie stać nas na wyjście do restauracji? Niemożliwe. Coś od życia się należy, a ciągłe stanie przy garnkach też jest męczące. Poza tym restauracje zachęcają promocjami.
Nie możemy sobie pozwolić na wyjście do pubu? Niemożliwe. Napić każdy mieszkaniec Irlandii się po prostu w pubie musi, toż to odwieczna irlandzka tradycja.
Brak środków na wakacje? Niemożliwe. Po całym roku harówki? Na jakiś odpoczynek w końcu też człowiek zasługuje i ten wyjazd do Portugalii nie jest przecież aż tak drogi.
Zatem jak tu zaoszczędzić? Zaprzestano płacić raty pożyczki na dom, tłumacząc sobie: “Niech banki to odroczą, doliczą kiedyś, wydłużą kredyt”. A były takie możliwości, kiedy ceny nieruchomości rosły w zastraszającym tempie, same banki oferowały przeliczenie wartości i proponowały zaciągnięcie większego kredytu. Nazywano to wtedy „release equity”, za uwolnioną gotówkę kupowano luksusowe samochody. Do tego doszły tradycyjne karty kredytowe, z maksymalnie wykorzystanym limitem.
I w ten oto prosty sposób towarzystwo się zapętliło…
Padł rynek inwestycji, zaczęto szukać oszczędności w firmach. Większość produkcji przeniesiono do Chin, zaczęto zmieniać zakres obowiązków i zwalniać ludzi.
Ludzie odcięci od źródła dochodu zmuszeni byli zacząć oszczędzać, bo już nie mieli czego wydawać ani skąd czerpać przychodu. Zahamowany strumień dochodów z pracy i banku uderzył w usługi. W TV pojawiły się programy, a w księgarniach książki o sposobach oszczędzania, o spłacie swoich zobowiazań, o gotowaniu w domu.
Rząd zaczął baczniej przyglądać się osobom przebywającym na zasiłkach w Irlandii. Zwiększyła się liczba donosów na osoby oszukujące opiekę społeczną (Social Welfare).
Czytaj również: Wzrasta liczba donosów w Irlandii
Zwiększono podatki na wszelkie możliwe sposoby (od dochodu, od odsetek, od benzyny, VAT, itd.).
Porównanie kryzysu 2008 do tego z ubiegłego wieku kłóci się jednak z obiektywną prawdą. Wtedy utrata dochodu oznaczała głód. Teraz – utrudnienie w zakupie kolejnego, bardziej płaskiego telewizora, nowszej konsoli do gier czy drugiego samochodu z tegoroczną tablicą rejestracyjną, a może piątego wyjazdu zagranicznego w danym roku.
Okazuje się, że nominalna średnia pensja w Irlandii pozostała na stałym poziomie.
Czytaj również: Średnia pensja w Irlandii
Jak to wygląda z pozycji przeciętnego mieszkańca Irlandii?
W zasadzie każdy ma inne kryzysowe doświadczenia i jego następstwa.
Czas kryzysu był świetnym okresem na pozyskanie dobrych, sumiennych i dobrze przygotowanych pracowników. I nawet w tych firmach, z którymi kryzys obszedł się łagodnie, właścicielom nie przeszkadzało to, aby zamrozić podwyżki czy nawet obciąć płace i godziny. Wszystko w imię ochrony miejsc pracy.
Wielu wyjechało, nie widząc tu już dla siebie przyszłości. Inni próbują sobie jakoś radzić. Powstają nowe inicjatywy, gdzie bezrobotni wzajemnie się wspierają, motywują i szkolą.
Ci, którzy utracili pracę, borykają się z codziennością. Niektórzy łapią często dorywcze zajęcia (dziękując Bogu i za nie) albo pracują poniżej swoich kwalifikacji szczęśliwi, że jest jakiś dopływ gotówki. Inni nadal nie mogą znaleźć dla siebie zajęcia, co wpływa negatywnie na ich stopień motywacji, poczucie wartości oraz relacje z otoczeniem.
Pracujący w usługach twierdzą, ze coś zaczyna drgać. Nie są to oczywiście prace jak sprzed kryzysu, kiedy potrzeby remontów dyktowała moda, a nie ewidentna potrzeba, ale czuć ruch. Ciekawe, czy rozwinie się to na większą skalę – miejmy taką nadzieję!
Wciąż powstaje wiele nowych firm w Irlandii. Osoby na zasiłku mają dość życia w bezruchu i zaczynają probować swoich sił w biznesie.
Czytaj również: Firma na zasiłku w Irlandii
Problem jest z płynnoscią finansową. Ci, którzy mają domy na kredyt mają stałe obciążenia finansowe. Do tego dochodzą nowe, obecne lub planowane, podatki od nieruchomości. Osoby zakładające firmy też często nie mają kapitału i poszukują dotacji lub kredytów.
W tym celu warto postarać się o profesjonalny biznesplan w Irlandii.
Czytaj również: Biznesplan w Irlandii
Podskoczyły ceny za przejazd komunikacją miejską, skorelowane ze wzrostem cen paliw. Podwyżki cen benzyny odczuł każdy właściciel pojazdu w Irlandii.
Czytaj również: Czy benzyna w Irlandii będzie jeszcze droższa?
Czytaj również: Podatki zawarte w cenie benzyny w Irlandii
Generalnie leży budownictwo mieszkaniowe. Firmy budowlane są już dawno pozamykane, pozwalniano ludzi. Zaczął się jednak ruch w branży docieplania domów. Budowlańcy przekwalifikowali się na specjalistów do spraw dociepleń.
W ofercie jest cała gama domów na sprzedaż w cenach bardziej niż promocyjnych. Dochodzi do paradoksów, że nikt nie kupuje nieruchomości przecenionych o 60-70%, podczas gdy kilka lat temu ustawiały się po nie kolejki i trwała nieustanna licytacja w górę…
Osoby pracujące w międzynarodowych korporacjach i nie tylko, pomimo fali zwolnień, w większości przetrwały, otrzymując nawet podwyżki wynagrodzeń i bonusy. Zaczęła się wymiana kadr, wiele osób zaczyna szukać pracy, pojawiają się wakaty.
Spowodowane jest to tym, że większość przetrzymała kryzys trzymając się kurczowo swojej pracy, pracownicy nabrali doświadczenia oraz umiejętności i dochodzą do wniosku, że już czas na zmianę. To z kolei przyczynia się do wzrostu liczby nieobsadzonych stanowisk i pozwala na ruchy w wielu branżach.
Ci wszyscy, którzy posiadają inwestycje na giełdzie, narzekają. Mają praktycznie cztery lata do tyłu.
W restauracjach widać tylko nieco mniejszy ruch, a co za tym idzie i trochę mniejsze obroty. Pozytywnym sygnałem jest obniżenie niższej stawki VAT z 13.5% na 9% na usługi gastronomiczne. Choć jest tylko tymczasowe (obniżka wygaśnie w grudniu 2013 roku), dodało otuchy właścicielom tego typu firm.
Czytaj również: Podatek VAT w Irlandii
Niektóre firmy zamykają nierentowne placówki. W ich miejsce pojawiają się jednak nowe. Klienci zawsze przyjdą, chętni sprawdzić nowe menu, kupić nowe produkty, czy skorzystać z usług. Ludzie przywykli do rzeczywistości i radzą sobie jakoś.
Irlandczycy na pytanie jak im jest, odpowiadają niezmiennie: ‘Not too bad’. To prawda, niejednokrotnie nie jest aż tak źle.
Oby kolejny rok był jednak lepszy, by osoby długotrwale bezrobotne znalazły w końcu tę upragnioną pracę.
The show must go on.
Tomasz J. Kaplan
PODATKI.IE
Zacznijmy od samego początku.
Irlandia dla wielu osób jawiła się jako kraj miodem płynący. A jeśli ktoś dołożył do tego ciężką pracę – na efekty nie musiał długo czekać.
W Irlandii jest łatwiej
Dobra praca lub tzw. socjal warunkowały wszystko. I do tego byli i nadal są przyzwyczajeni Irlandczycy. Stać ich było na bardzo dużo, a jeśli nie – to byłoby już niebawem. Taką swobodę w planowaniu wydatków i pozyskiwaniu na nie grosza gwarantowały banki. Oczywiście nie są one instytucjami charytatywnymi, miały w tym swój finansowy cel.
Zatem kupno samochodu? Żaden problem, nawet bez zaświadczenia z firmy.
Dom – jakoś się tak poprowadzi finanse, by nawet najbiedniejszą rodzinę stać było na własne cztery kąty. Dochodziło do paradoksów, że kupujący nie musieli mieć żadnego wkladu własnego przy zakupie domu. 100% środków na zakup domu wykładał bank, czasem nawet dorzucał 5–10 % więcej.
Ceny nieruchomości rosły niczym na drożdżach. Dom zakupiony w 2003 r. w Dublinie za €300,000, w 2006 r. osiągał wartość €500,000. Oprócz tego sponsorowanie zakupu domów dla osób gorzej uposażonych w ramach tzw. Affordable Housing w Irlandii przyczyniło się do tego, że praktycznie każdy chętny mógł postarać się o własną nieruchomość.
Czas kryzysu
Nagle przyszedł 15 września 2008. Krach. Rozbuchana konsumpcja, a co za tym szło – rozdmuchany balon kredytowy na nią pekł, a potem, już niczym klocki domina się posypało… Utrata pracy wiązała się z niewydolnoscią finansową. Brak pieniędzy na raty kredytów, spłatę kart kredytowych, zwykłe zakupy.
Brak pieniędzy na zakupy? Niemożliwe. Jeść w końcu trzeba, a że czasem w nadmiarze? Ubrania, buty, kosmetyki. Jakoś trzeba sobie rekompensować ten smutny żywot.
Nie stać nas na wyjście do restauracji? Niemożliwe. Coś od życia się należy, a ciągłe stanie przy garnkach też jest męczące. Poza tym restauracje zachęcają promocjami.
Nie możemy sobie pozwolić na wyjście do pubu? Niemożliwe. Napić każdy mieszkaniec Irlandii się po prostu w pubie musi, toż to odwieczna irlandzka tradycja.
Brak środków na wakacje? Niemożliwe. Po całym roku harówki? Na jakiś odpoczynek w końcu też człowiek zasługuje i ten wyjazd do Portugalii nie jest przecież aż tak drogi.
Zatem jak tu zaoszczędzić? Zaprzestano płacić raty pożyczki na dom, tłumacząc sobie: “Niech banki to odroczą, doliczą kiedyś, wydłużą kredyt”. A były takie możliwości, kiedy ceny nieruchomości rosły w zastraszającym tempie, same banki oferowały przeliczenie wartości i proponowały zaciągnięcie większego kredytu. Nazywano to wtedy „release equity”, za uwolnioną gotówkę kupowano luksusowe samochody. Do tego doszły tradycyjne karty kredytowe, z maksymalnie wykorzystanym limitem.
I w ten oto prosty sposób towarzystwo się zapętliło…
Padł rynek inwestycji, zaczęto szukać oszczędności w firmach. Większość produkcji przeniesiono do Chin, zaczęto zmieniać zakres obowiązków i zwalniać ludzi.
Ludzie odcięci od źródła dochodu zmuszeni byli zacząć oszczędzać, bo już nie mieli czego wydawać ani skąd czerpać przychodu. Zahamowany strumień dochodów z pracy i banku uderzył w usługi. W TV pojawiły się programy, a w księgarniach książki o sposobach oszczędzania, o spłacie swoich zobowiazań, o gotowaniu w domu.
Rząd zaczął baczniej przyglądać się osobom przebywającym na zasiłkach w Irlandii. Zwiększyła się liczba donosów na osoby oszukujące opiekę społeczną (Social Welfare).
Czytaj również: Wzrasta liczba donosów w Irlandii
Zwiększono podatki na wszelkie możliwe sposoby (od dochodu, od odsetek, od benzyny, VAT, itd.).
Porównanie kryzysu 2008 do tego z ubiegłego wieku kłóci się jednak z obiektywną prawdą. Wtedy utrata dochodu oznaczała głód. Teraz – utrudnienie w zakupie kolejnego, bardziej płaskiego telewizora, nowszej konsoli do gier czy drugiego samochodu z tegoroczną tablicą rejestracyjną, a może piątego wyjazdu zagranicznego w danym roku.
Okazuje się, że nominalna średnia pensja w Irlandii pozostała na stałym poziomie.
Czytaj również: Średnia pensja w Irlandii
Jak to wygląda z pozycji przeciętnego mieszkańca Irlandii?
W zasadzie każdy ma inne kryzysowe doświadczenia i jego następstwa.
Czas kryzysu był świetnym okresem na pozyskanie dobrych, sumiennych i dobrze przygotowanych pracowników. I nawet w tych firmach, z którymi kryzys obszedł się łagodnie, właścicielom nie przeszkadzało to, aby zamrozić podwyżki czy nawet obciąć płace i godziny. Wszystko w imię ochrony miejsc pracy.
Wielu wyjechało, nie widząc tu już dla siebie przyszłości. Inni próbują sobie jakoś radzić. Powstają nowe inicjatywy, gdzie bezrobotni wzajemnie się wspierają, motywują i szkolą.
Ci, którzy utracili pracę, borykają się z codziennością. Niektórzy łapią często dorywcze zajęcia (dziękując Bogu i za nie) albo pracują poniżej swoich kwalifikacji szczęśliwi, że jest jakiś dopływ gotówki. Inni nadal nie mogą znaleźć dla siebie zajęcia, co wpływa negatywnie na ich stopień motywacji, poczucie wartości oraz relacje z otoczeniem.
Pracujący w usługach twierdzą, ze coś zaczyna drgać. Nie są to oczywiście prace jak sprzed kryzysu, kiedy potrzeby remontów dyktowała moda, a nie ewidentna potrzeba, ale czuć ruch. Ciekawe, czy rozwinie się to na większą skalę – miejmy taką nadzieję!
Wciąż powstaje wiele nowych firm w Irlandii. Osoby na zasiłku mają dość życia w bezruchu i zaczynają probować swoich sił w biznesie.
Czytaj również: Firma na zasiłku w Irlandii
Problem jest z płynnoscią finansową. Ci, którzy mają domy na kredyt mają stałe obciążenia finansowe. Do tego dochodzą nowe, obecne lub planowane, podatki od nieruchomości. Osoby zakładające firmy też często nie mają kapitału i poszukują dotacji lub kredytów.
W tym celu warto postarać się o profesjonalny biznesplan w Irlandii.
Czytaj również: Biznesplan w Irlandii
Podskoczyły ceny za przejazd komunikacją miejską, skorelowane ze wzrostem cen paliw. Podwyżki cen benzyny odczuł każdy właściciel pojazdu w Irlandii.
Czytaj również: Czy benzyna w Irlandii będzie jeszcze droższa?
Czytaj również: Podatki zawarte w cenie benzyny w Irlandii
Generalnie leży budownictwo mieszkaniowe. Firmy budowlane są już dawno pozamykane, pozwalniano ludzi. Zaczął się jednak ruch w branży docieplania domów. Budowlańcy przekwalifikowali się na specjalistów do spraw dociepleń.
W ofercie jest cała gama domów na sprzedaż w cenach bardziej niż promocyjnych. Dochodzi do paradoksów, że nikt nie kupuje nieruchomości przecenionych o 60-70%, podczas gdy kilka lat temu ustawiały się po nie kolejki i trwała nieustanna licytacja w górę…
Osoby pracujące w międzynarodowych korporacjach i nie tylko, pomimo fali zwolnień, w większości przetrwały, otrzymując nawet podwyżki wynagrodzeń i bonusy. Zaczęła się wymiana kadr, wiele osób zaczyna szukać pracy, pojawiają się wakaty.
Spowodowane jest to tym, że większość przetrzymała kryzys trzymając się kurczowo swojej pracy, pracownicy nabrali doświadczenia oraz umiejętności i dochodzą do wniosku, że już czas na zmianę. To z kolei przyczynia się do wzrostu liczby nieobsadzonych stanowisk i pozwala na ruchy w wielu branżach.
Ci wszyscy, którzy posiadają inwestycje na giełdzie, narzekają. Mają praktycznie cztery lata do tyłu.
W restauracjach widać tylko nieco mniejszy ruch, a co za tym idzie i trochę mniejsze obroty. Pozytywnym sygnałem jest obniżenie niższej stawki VAT z 13.5% na 9% na usługi gastronomiczne. Choć jest tylko tymczasowe (obniżka wygaśnie w grudniu 2013 roku), dodało otuchy właścicielom tego typu firm.
Czytaj również: Podatek VAT w Irlandii
Niektóre firmy zamykają nierentowne placówki. W ich miejsce pojawiają się jednak nowe. Klienci zawsze przyjdą, chętni sprawdzić nowe menu, kupić nowe produkty, czy skorzystać z usług. Ludzie przywykli do rzeczywistości i radzą sobie jakoś.
Irlandczycy na pytanie jak im jest, odpowiadają niezmiennie: ‘Not too bad’. To prawda, niejednokrotnie nie jest aż tak źle.
Oby kolejny rok był jednak lepszy, by osoby długotrwale bezrobotne znalazły w końcu tę upragnioną pracę.
The show must go on.
Tomasz J. Kaplan
PODATKI.IE
Jeżeli chodzi o sprzedaż nieruchomości, wahadło poszło w drugą stronę. Tak jak piszesz, 5 lat temu można było dostać kredyt 110% bez większego problemu. Dzisiaj znam osobiście kilka przypadków, gdy ktoś z ugruntowaną sytuacją zawodową i wysokimi dochodami w stabilnej branży (IT lub medycyna) chce kupić dom za kwotę nieznacznie przekraczającą jego roczne zarobki, i trafia w ścianę bo banki ocipiały i panicznie boją się pożyczać. Niestety nie sprzyja to wychodzeniu z kryzysu. A niszczejące masowo nieruchomości generują tylko koszty ich obecnym właścicielom (a także zbezczeszczają horyzont).