Gospodarka Zielonej Wyspy ma szanse się rozwijać w tym i w przyszłym roku szybciej niż strefa euro.
Kraj tnie deficyt finansów publicznych szybciej, niż planowano, i szykuje się do powrotu na międzynarodowy rynek długu.
Co stoi za tymi sukcesami słabego ogniwa eurolandu i czy coś temu dorobkowi zagraża?
Irlandia jest krajem ciężko doświadczonym przez kryzys, który przechodzi poważną konsolidację fiskalną. A mimo to nowa fiskalna obroża w postaci paktu fiskalnego została przyjęta przez Irlandczyków.
Co więcej, Irlandia jest uznawana za przykład kraju z peryferii eurolandu, który przeprowadza udane reformy gospodarcze i zyskuje zaufanie rynku. NTMA, państwowa agencja zarządzania długiem, planuje sprzedać latem na międzynarodowym rynku bony skarbowe. Będzie to pierwsza zagraniczna emisja irlandzkiego długu od września 2010 r.
Pod koniec 2010 r. kraj ten stanął na krawędzi bankructwa i musiał przyjąć €85,000,000,000 pomocy finansowej od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. I bardzo szybko podniósł się z finansowej zapaści. O ile latem zeszłego roku rentowność irlandzkich obligacji dziewięcioletnich sięgała 16 proc., to obecnie jest bliska 7,5 proc.
Rentowność wybranych 10-letnich obligacji:
– Niemiec 1.32%
– USA 1.61%
– Francji 2.59%
– Polski 5.31%
– Włoch 6.05%
– Hiszpanii 6.53%
– Irlandii 7.63%
– Portugalii 10.76%
– Grecji 29.05%
W jaki sposób Irlandii udało się osiągnąć ten wynik? I czy to oznacza, że kraj już podniósł się z kryzysu?
Zielone ożywienie
Irlandia ma ważną przewagę nad innymi państwami strefy euro: nowoczesny przemysł budowany przez lata przez inwestorów, których ściągano, kusząc najniższą stawką podatku CIT w UE (12.5%), małymi regulacjami i wykształconą siłą roboczą mówiącą po angielsku.
Inną kwestią jest to, że neoliberalne podejście do gospodarki sprawiło, że rządzące elity zaniedbały regulację sektora bankowego i rynku nieruchomości. To właśnie nieruchomościowa bańka oraz „banki zombie” wpędziły Irlandię w kryzys zadłużeniowy.
Według analityków Deutsche Banku, 75 proc. firm z branży nowych technologii działających w Irlandii to firmy amerykańskie, które wykorzystują ten kraj jako przyczółek do europejskiej ekspansji. Negocjując pomoc finansową z MFW i UE, irlandzki rząd bronił niskiego CIT, wiedząc, że daje on mu przewagę konkurencyjną. To się opłaciło. Kraj skorzystał później na eksportowym ożywieniu, a jego PKB wzrósł w zeszłym roku o 0,7 proc.
Irlandia zawdzięcza dużą część ożywienia swojemu wydajnemu sektorowi eksportowemu, który tworzy silne lobby. Grecja jest pod wpływem lobby importerów, co według byłego greckiego ministra gospodarki Michalisa Chrysochoidisa jest związane z unijnymi subsydiami, które skłaniały przedsiębiorców do szukania łatwych pieniędzy w imporcie.
To greckie lobby sprzeciwia się wszelkiej polityce prowadzącej do deflacji, choć obniżka cen pozwoliłaby przyciągnąć turystów i przekierować popyt Greków z produktów zagranicznych na krajowe.
W Irlandii natomiast lobby eksporterów działało w odwrotnym kierunku i przez ostatnie pięć lat Irlandia stała się o 15 proc. tańsza w stosunku do innych państw strefy euro.
Ta wewnętrzna dewaluacja opłaciła się – twierdzi Hans-Werner Sinn, szef niemieckiego instytutu Ifo.
Nie oznacza to jednak, że kraj podniósł się już z kryzysu. Na przełomie 2011 i 2012 r. Zielona Wyspa wpadła bowiem w recesję, do czego przyczyniło się głównie pogorszenie koniunktury w eksporcie. – Irlandia jest w technicznej recesji i nikt nie się spodziewa szybkiego ożywienia gospodarczego.
Nie należy oczekiwać cudów. Rząd podjął trudne działania oszczędnościowe, a banki kontynuują delewarowanie, czyli proces, który może trwać całe lata – uważa John Hydeskov, analityk Danske Banku.
Ponieważ niewielki rynek wewnętrzny Irlandii jest mocno osłabiony przez kryzys zadłużeniowy i cięcia fiskalne, tegoroczne i przyszłoroczne ożywienie gospodarcze będzie zależało w ogromnym stopniu od koniunktury w eksporcie, czyli od trendu, na który Irlandia ma znikomy wpływ.
Stagnacja w strefie euro przyczyniła się do tego, że w I kwartale eksport irlandzkich towarów wzrósł o jedynie 0,1 proc. Cały eksport zwiększył się jednak o 3,6 proc., za co odpowiadała głównie zwyżka w eksporcie usług o 8,1 proc. Dane te mogą być jednak nieco zwodnicze.
Eksport usług jest bowiem zawyżany w wyniku praktyk księgowych wielkich koncernów mających swoje filie w Irlandii (np. sprzedaż reklam przez brytyjski oddział Google uznawana jest w statystykach jako irlandzki eksport usług).
Wspomóc irlandzką gospodarkę może jednak osłabienie euro. – Wzrost eksportu prawdopodobnie będzie słabszy w tym roku z uwagi na słabość gospodarek Wielkiej Brytanii i strefy euro, ale lepsze prognozy dla Stanów Zjednoczonych i korzystniejszy kurs wymiany pozwolą zrekompensować część tych trudności. Słabsze euro będzie oznaczało również wsparcie dla firm wchodzących na rynki takie jak Chiny.
Irlandia wykonała duże postępy w odzyskiwaniu konkurencyjności wewnątrz unii walutowej i dalsza deprecjacja euro poprawi jej konkurencyjność – prognozują eksperci Irlandzkiej Konfederacji Przedsiębiorców i Pracodawców (IBEC).
Fiskalny cel
Eksportowe ożywienie mocno przyczyniło się do tego, że Irlandia jako jedyne państwo z peryferii strefy euro radzi sobie z cięciem deficytu finansów publicznych. Na koniec zeszłego roku wyniósł on 13,1 proc. PKB, a po odliczeniu kosztów pomocy dla banków 9,4 proc. PKB, czyli był o 1,2 pkt proc. mniejszy, niż założyły MFW i UE.
Dług publiczny jest wciąż bardzo duży – na koniec 2012 r. ma wynieść 117 proc. PKB, ustabilizować się na podobnym poziomie w 2013 r., a później zacząć spadać. Eksperci MFW i UE zachowują więc umiarkowany optymizm, podkreślając, że Irlandia jak dotąd świetnie sobie radziła z dyscypliną fiskalną.
Podobnie jak w przypadku wzrostu gospodarczego, te prognozy obarczone są jednak dużym ryzykiem, na które Irlandia niemal nie ma wpływu. – Reformy fiskalne są wrażliwe na zewnętrzne wstrząsy. Trzeba również wziąć pod uwagę słabość krajowego rynku – przypomina Hydeskov. Największe wstrząsy mogą nadejść ze strefy euro. Minister finansów Michael Noonan przestrzegł niedawno, że kryzys w eurolandzie może przeszkodzić w powrocie Irlandii na rynki.
Nawet taki „prymus oszczędności fiskalnych” nie jest więc bezpieczną Zieloną Wyspą.
Hubert Kozieł